Nie zdążyłam jeszcze opowiedzieć o małej Lizzie, a już jej nie ma z nami. Całe szczęście przeprowadziła się jedynie do innego - swojego już - domu. Na pewno będzie jej dobrze, trafiła do fajnych ludzi. Tylko na razie jest taka przerażona... jak sobie wyobrażę, jak mała musi się bać, ogarnia mnie smutek. Pocieszam się, że w ciągu paru dni się przyzwyczai, a za tydzień będzie już panią na włościach :)
Nie wiem za to, jak zniosą to chłopaki, zwłaszcza Bisou...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz