2010-11-14

Jak to się zaczęło... Cookie.


Cookie trafił do nas 18 czerwca, jak miał 4 tygodnie. A wszystko dzięki facebookowi... Od któregoś znajomego dostałam maila ze zdjęciami kociąt ze schroniska w Józefowie i prośbą o pomoc. 
Małe kocięta - zbyt młode, żeby zostać zaszczepione - gdy trafią do schroniska praktycznie nie mają szans na przeżycie. W takim nagromadzeniu zwierząt liczba wirusów jest ogromna, a odporność kociąt zbyt słaba. Dlatego nasza decyzja była równie błyskawiczna, co spontaniczna: "Bierzemy kota? Bierzemy!" Rudego, do kompletu z naszą rudą akitą - Iru. 


Po czterech dniach Cookie, wówczas jeszcze jako kotka "Rudzia", był u nas. Było to możliwe dzięki dwóm wspaniałym osobom, które pomogły kociakowi pokonać długą drogę z Józefowa do Wrocławia. Jestem im niezmiernie wdzięczna!
Akurat trwały wzbudzające wiele emocji mistrzostwa świata w piłce nożnej, dlatego propozycje imion były mocno związane z futbolem - nie dało się tego uniknąć...
Diego? Forlan? Messi?! 
Był to najmniejszy i najsłodszy kot świata. Kiedy go zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć, że przyjechała do nas taka mała istotka. Moi rodzice, którzy zobaczyli kocię już następnego dnia - w pierwszej chwili w ogóle go nie zauważyli. Wystającą zza pazuchy główkę wzięli za maskotkę... Dlatego po wielu propozycjach imion wybór padł na "ciasteczko" czyli Cookie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz